FRANKOWE TSUE - CZYLI, CO SIĘ STANIE Z PIENIĘDZMI 17.10.2019J. Krüger-Paprota
Jeszcze nie minęły echa wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a sektor bankowy już podniósł larum. Skarżą się, że w wyniku tego wyroku branża straci 60-70 mld PLN. Ale czy na pewno ?
Może zacznijmy od początku. Kredyty frankowe były alternatywą dla kredytów złotowych, by obywatele kraju nad Wisłą mogli w końcu stać się właścicielami swojego „M” w tańszy sposób. Kredyty denominowane/ indeksowane były lepsze z 3 głównych powodów:
1) oprocentowanie - każdy potrafi liczyć i jak ma do wyboru kredyt na 1 -2 % w CHF w przeciwieństwie do 5-6 % w złotówkach, to wybór jest jasny.
2) Kurs franka - historyczny był najniżej po 1,98 i znakomita większość kredytobiorców myślała, że wahania tego kursu nie będą tak duże w całym horyzoncie czasowym kredytu [20 -30 lat].
3) zdolność kredytowa - wielu kredytobiorców nie było stać na kredyt złotówkowy, ale nie mieli problemu z otrzymaniem kredytu frankowego.
Nastąpił „boom” na zakupy - zaczął się szaleńczy wyścig, by „zdążyć", bo inaczej „kto nie kupił teraz, to przegrał życie". Wraz z wejściem do UE nastąpił duży przypływ kapitału spekulacyjnego na rynku nieruchomości (kupić, potrzymać 2-3 lata i sprzedać z 40 do nawet 100% zysku na tej inwestycji).
Nagle otoczenie zaczęło się zmieniać - kurs zaczął wzrastać, banki zaczęły mocno egzekwować bankowy tytuł egzekucyjny, pojawiły się kolejne problemy, zaczęto się pochylać nad zapisami w umowach, które zostały z czasem określone jako „abuzywne”. Coraz więcej ludzi zaczęło przecierać oczy ze zdumienia, kiedy zrozumieli takie pojęcia, jak w/w klauzule abuzywne, czy na czym polega zmienność kursu walutowego w długim horyzoncie czasowym, co to takiego jest „spread”. W poprzednich wyborach frankowicze byli dużą grupą wyborców, do których zaczęli się uśmiechać politycy - jak się skończyło, właśnie widzimy. Temat frankowiczów w obecnej kampanii wyborczej już się „nie pojawił”... czyżby „murzyn zrobił swoje... " ?
Teraz o skargach banków - już zarobiły bardzo dużo, a teraz skarżą się, że nie zarobią. Tylko jak one nie zarobią, to co z tymi 60-70 mld złotych? Odpowiedź jest prosta - zostaną w Polsce, a nie pojadą do globalnych central banków operujących u nas lokalnie. Te 60 -70 mld zasili polską gospodarkę, polskie sklepy, polskich producentów i usługodawców. Te 60 -70 mld wygeneruje POPYT WEWNĘTRZNY sprawiając, że młodzi ludzie będą mieli możliwość znalezienia pracy w kraju, a nie będą z niego wyjeżdżać. Specjalistom zaproponują lepsze stawki, bo będą mieli większe możliwości zarobkowania „u siebie i DLA siebie”. Po prostu - ta "strata" banków to zysk dla nas, Kowalskich, którym w kieszeniach zostanie więcej. A jak zostaje więcej, to chętniej się wydaje. Bo jest więcej...
Częściej wyjdziemy do teatru, zjemy kolację z ukochaną osobą na randce w jej/jego ulubionej knajpce, kupi się jej kwiaty, czy jakiś drobiazg pokazujący, że się myśli o niej. Zabierze dzieci w podróż, żeby zobaczyły piękno naszego kraju (a miejsc mamy tyle, że nawet nie wiemy, co sami mamy - chwaląc ciągle cudze).
Więc nie słuchajmy „skomlenia” banków - cieszmy się, że zostanie dla nas więcej w portfelach, byśmy mogli w tym życiu radować się czasem i możliwościami z tymi, którzy są dla nas najważniejsi...
I bynajmniej nie są to prezesi i zarządy banków...
• RUBRYKA STAŁA • GOSPODARKA